Afryka to nie państwo! Pora przełamać stereotypy - OKDP 092

Monika Chutnik
Afryka to nie państwo! Pora przełamać stereotypy

„Szacunkowa wymiana handlowa między Polską a Afryką wzrosła do 8 miliardów dolarów. To wzrost o prawie 30% względem 2020 roku.” Ta informacja z Bankier.pl to tylko jedna z wielu, które pokazują, jak bardzo polskie przedsiębiorstwa zaczynają interesować się kontynentem afrykańskim.

Inny cytat pochodzi ze strony MIT Sloan Management Review: „W ostatnim dziesięcioleciu kraje Afryki Subsaharyjskiej stały się polem rywalizacji korporacji międzynarodowych z krajów wysoko rozwiniętych oraz gospodarek wschodzących. Przystąpili do niej między innymi przedstawiciele takich państw jak Chiny, Indie, Brazylia, a także przedsiębiorstwa z Europy Środkowej. W konkurowaniu o miejsce na tych rynkach brały udział również polskie firmy, np. Asseco, Ursus, Navimor, Pietrucha, Ferrum, Wielton czy Lubawa. Ekspansji rodzimych przedsiębiorstw w Afryce towarzyszyło wprawdzie ograniczone wsparcie, ale także inicjatywy rządowe – na przykład program Go Africa.”

Jeszcze jedna ciekawa wypowiedź: „Wszyscy poważni gracze już tu są. Niekoniecznie się tym chwalą. Zbyt szybka poprawa wizerunku Afryki rychło sprowadzi im konkurencję.” To słowa Marka Zmysłowskiego, inwestora, który od lat działa na rynkach afrykańskich.

Stąd też dzisiejszy temat. Moja gościni Anna Cichecka dobitnie powie nam, że Afryka to nie państwo. Pora przełamać stereotypy.

 

Czego dowiesz się z tego odcinka:

  • Dlaczego generalizowanie kontynentu prowadzi do błędnych wyobrażeń i nietrafionych decyzji biznesowych
  • Jakie stereotypy na temat Afryki są szczególnie szkodliwe
  • Jak wygląda współczesna gospodarka wielu państw afrykańskich
  • Na czym opierają się relacje biznesowe w Afryce
  • Jakie sektory mają największy potencjał inwestycyjny
  • Jak unikać błędów kulturowych i faux pas w relacjach z afrykańskimi partnerami
  • Czym różni się podejście do czasu i procesu decyzyjnego w Afryce i w Polsce
  • Jakie wsparcie oferują polskie ambasady i instytucje unijne w nawiązywaniu kontaktów i zrozumieniu lokalnych realiów
  • Dlaczego warto inwestować w wiedzę międzykulturową i historię regionu

 

Gdy będziesz słuchać tego odcinka, pomyśl o osobie, która też wysłuchałaby go z korzyścią dla siebie lub swojego zespołu i podziel się linkiem do nagrania.

 

Podziel się swoimi przemyśleniami – tutaj na portalu, lub na naszym profilu na LinkedIn.

Zapraszam Cię do zapisania się na newsletter i obserwowania profilu na LinkedIn. Subskrybuj też kanał O Krok Do Przodu na wybranej platformie i dziel się ze znajomymi.

 


Materiały i źródła wymienione w odcinku

 


 

Kilka słów o Annie Cicheckiej

Jestem wykładowczynią na Uniwersytecie Wrocławskim. Pracuję w Instytucie Socjologii. Mam doktorat z nauk politycznych, z zakresu nauk o polityce. Afryka trafiła do mnie w czasie studiów – i tak wędrowała ze mną na dalszych etapach mojego rozwoju naukowego. Stałam się afrykanistką. Na co dzień zajmuję się raczej szukaniem informacji, ale też opowiadaniem o państwach afrykańskich – od strony politycznej czy społeczno-politycznej.

Natomiast dzisiaj będę mówić trochę więcej od strony kulturowej, a przede wszystkim – od strony kulturowej w kontekście relacji biznesowych. Czyli o tym, jak wejść na rynki afrykańskie, nie popełniając faux pas kulturowego, i jak się do tego dobrze przygotować.

Z tego, co obserwuję, niestety wielu inwestorów z Polski zniechęca się zbyt szybko albo jest niedostatecznie przygotowanych – i stąd wynikają później pewne kłopoty, które uniemożliwiają dokończenie projektów biznesowych.

 

Czy Afryka to kraj?

Zacznę od tego, że oczywiście – na ogólnym poziomie – nie ma nic złego w mówieniu o kontynentach per Europa, Afryka, Azja. Ale w przypadku Afryki i państw afrykańskich generalizowanie i traktowanie tego ogromnego kontynentu jako spójnej całości jest błędem.

Po pierwsze, wyobraźmy sobie, że sama Demokratyczna Republika Konga, czyli kraj leżący pośrodku kontynentu afrykańskiego, wielkością dorównuje całej Europie. Oprócz Demokratycznej Republiki Konga jest na kontynencie ponad 50 innych państw. Czyli mówienie, że „Afryka to kraj” albo wyobrażanie sobie, że „tam wszędzie jest podobnie”, jest kompletnie sprzeczne z uwarunkowaniami geograficznymi i geopolitycznymi.

Po drugie – zwłaszcza w Polsce – funkcjonuje bardzo wiele negatywnych stereotypów dotyczących państw afrykańskich. Takie dwa podstawowe to:

  1. że wszędzie jest tam bardzo biednie (w tym stereotypie mieści się też przekonanie, że w całej Afryce toczą się wojny lub konflikty);
  2. że Afryka to egzotyka, czyli idealne miejsce na duchowe olśnienie, gdzie można obserwować słonie, a wszyscy chodzą w tradycyjnych strojach i choć biedni – żyją szczęśliwie.

To zupełnie nie oddaje różnorodności, jaką prezentuje każde z państw na kontynencie.

Upraszczanie obrazu Afryki sprawia, że kiedy stykamy się z rzeczywistością państw afrykańskich, nie mamy wystarczających narzędzi, żeby ją zrozumieć.

Bardzo często nasza relacja z tymi państwami zaczyna się od szoku kulturowego – właśnie dlatego, że jesteśmy nieprzygotowani do eksplorowania tego, co się tam naprawdę dzieje. Bo wyrośliśmy na uproszczonych wyobrażeniach, często powielanych przez media, ale też przez influencerów, którzy relacjonują swoje „egzotyczne wyprawy” na Zanzibar. I niestety – niewiele w tym faktów, a jeszcze mniej wiedzy o tym, jak rzeczywistość naprawdę tam funkcjonuje.

 

Afryka to też metropolie

Ja często, prowadząc zajęcia, zaczynam od takiego wprowadzenia, które nawiązuje do stereotypów wokół państw afrykańskich. Pokazuję uczestniczącym w zajęciach zdjęcia różnych metropolii europejskich i afrykańskich. Rzadko się zdarza, żeby ktoś rozpoznał, że te zdjęcia metropolii afrykańskich przedstawiają właśnie afrykańskie miasta.

Kiedy mówię, że to jest Lagos, albo Johannesburg, albo Stellenbosch, albo Dar es Salaam – to wywołuje ogromne zdziwienie. Bo te zdjęcia kłócą się z obrazem, który wielu ma zakodowany w głowie: że nie ma dróg, nie ma wieżowców, nie ma żadnej infrastruktury… No i że ten obraz wygląda zupełnie inaczej.

Znalazłam listę największych miast świata na Wikipedii – i proszę bardzo: na siódmym miejscu Kair z Egiptu, dalej na 14. miejscu Kinshasa, Demokratyczna Republika Konga, na 15. Lagos w Nigerii. A jakiekolwiek miasto europejskie? Szukam, przewijam listę w dół… 28. miejsce – Paryż. To pokazuje skalę tego, o czym rozmawiamy.

 

Afryka a biznes

Teraz opowiem już mocno od strony biznesowej. Warto pamiętać, że jest to jeden z najszybciej rozwijających się regionów na świecie. Mam tu na myśli cały kontynent i różne jego państwa. Siła gospodarcza tych krajów stale rośnie.

W latach 2019–2024 średni roczny wzrost PKB w niektórych państwach, takich jak np. Kenia, przekraczał 5%, co jest dość znaczącym wynikiem. Warto przy tym pamiętać, że w międzyczasie miała miejsce pandemia COVID-19, która mocno spowolniła wszystkie gospodarki dotknięte wirusem – w tym oczywiście także afrykańskie. Ale właściwie już od 2021 czy 2022 roku odnotowano silne odbicie, przede wszystkim w Afryce Zachodniej i Środkowej.

 

Technologia i nowoczesne projekty

Często kojarzy się ten region z surowcami naturalnymi – mówię tu już w kontekście biznesowym – i z wydobyciem ropy, gazu, ale też złota, diamentów czy metali ziem rzadkich. Natomiast zapomina się o tym, że to również miejsce o ogromnym ludzkim potencjale.

Warto zwrócić uwagę na młodą, dynamiczną populację, która coraz częściej zyskuje dostęp do wysokiej jakości edukacji i coraz częściej wykorzystuje swoje know-how, swoją wiedzę, w nowych technologiach i w innych sektorach, które na pierwszy rzut oka kompletnie nam się z tym kontynentem nie kojarzą.

Warto wspomnieć o innowacjach, które przychodzą mi na myśl, kiedy mówimy właśnie o tym, co rzuca się w oczy i czym naprawdę warto się zainteresować. Są to na przykład innowacje w fintechu – aplikacje i mobilne płatności.

 

Firmy technologiczne z Afryki

Tutaj szczególnie warto wspomnieć o Kenii i M-Pesa – systemie płatności mobilnych, działającym trochę poza tradycyjnym obiegiem bankowym, który od lat świetnie funkcjonuje w tym kraju. M-Pesa powstała z założenia, że wiele osób w społeczeństwie nie ma dostępu do banków, a więc nie może korzystać z tradycyjnych przelewów. Jednocześnie wiele z tych osób pożycza sobie pieniądze, obraca gotówką – co jest niezbędne do utrzymywania działalności gospodarczej, zwłaszcza małych biznesów. Stworzono więc sieć opartą na przelewach dokonywanych za pośrednictwem telefonów komórkowych. Czyli – ja będąc w jednym miejscu, mogę wysłać przelew do mojego odbiorcy, wpłacając gotówkę w małym punkcie z napisem M-Pesa. I dosłownie po kilku minutach osoba w zupełnie innej części kraju może je odebrać w podobnym kiosku i swobodnie nimi dysponować. To właśnie przychodzi mi na myśl jako pierwszy przykład.

Co jeszcze? W Nigerii działa na przykład Flutterwave – platforma obsługująca płatności cyfrowe i międzynarodowe transakcje. Współpracuje z międzynarodowymi gigantami, takimi jak PayPal – co dla wielu bywa zaskoczeniem.

Kolejny przykład z Nigerii to Paystack – firma świadcząca usługi płatności online dla biznesu. Została przejęta za 200 milionów dolarów, co było jednym z największych osiągnięć fintechowych w Afryce. Podobne rozwiązania rozwijają się w Zambii i w wielu innych państwach afrykańskich – ten sektor jest więc bardzo dobrze rozwinięty.

 

Dobra luksusowe z Afryki

Afryka to także dobra luksusowe – czyli zupełne przeciwieństwo stereotypu związanego z ubóstwem i niestabilnością.

Jednym z takich przykładów są wyroby jubilerskie z Botswany i Namibii. Diamenty są tam wydobywane oczywiście w kopalniach, a firma Debswana z Botswany, we współpracy z rządem i innymi inwestorami, przetwarza je na lokalnym rynku. To też bardzo ważne: ten etap produkcji odbywa się właśnie lokalnie, w kraju. Tworzona jest ekskluzywna biżuteria, która trafia na różne rynki światowe i uchodzi za wyjątkową – zarówno pod względem designu, jak i jakości.

Diamenty te są uznawane za jedne z najbardziej wartościowych na świecie.

Ghana i Wybrzeże Kości Słoniowej z kolei słyną z produkcji czekolady. My zwykle kojarzymy Ghanę jako eksportera kakao – często w nieprzetworzonej formie, albo jako źródło kakao fair trade, wokół którego toczą się zresztą liczne dyskusje: czy naprawdę jest to sprawiedliwy handel, czy nie do końca.

Tymczasem Ghana ma markę 57 Chocolate, która produkuje czekoladę i wyroby uznawane za dorównujące belgijskim – czyli czekoladę klasy premium.

Ja może się tutaj zatrzymam i dodam tylko, że o tym się nie mówi. My o tym nie słyszymy w wiadomościach, nie mamy wiedzy na ten temat – to gdzieś znika, mimo że są branże rozpoznawalne na świecie. Oczywiście, w tych sektorach, które są zainteresowane, które współpracują, to wygląda inaczej, ale poza nimi ta wiedza nie jest powszechna. Myślę, że to są przykłady, które bardzo mocno obalają pewne schematy myślowe dotyczące tego, jak wyglądają państwa afrykańskie, ale też tego, gdzie można by tam inwestować i jak te relacje biznesowe rozwijać.

 

Relacje polsko – afrykańskie

Patrząc na to, jak wyglądają nasze relacje jako kraju – relacje gospodarcze z krajami Afryki – widzę dwie, chyba najczęstsze strategie.

Jedna to taka na zasadzie: „zdobądźmy nowe rynki, obchnijmy tam rzeczy, które u nas już nie schodzą”. Taka nadzieja, że „tam jeszcze sprzedamy te traktory, których już u nas nikt nie chce kupować”. To się nazywa strategią ucieczki. Czytałam też, że Chińczycy stosują podobną strategię, uciekając z biznesem ze swojego kraju, od bardzo sztywnych zasad i reguł dotyczących prowadzenia działalności.

Druga warstwa to strategie wchodzenia do Afryki nastawione na rozwój – rzeczywiście ukierunkowane na ten niezwykle dynamiczny wzrost. I wydaje mi się, że właśnie ta strategia najlepiej odpowiada na to, o czym mówimy. Czyli ten szybki, intensywny rozwój afrykańskich gospodarek. De facto mówimy o ludziach, którzy już dziś dysponują know-how, są dobrze przygotowani do prowadzenia biznesu. Teraz ewentualnie potrzebują inwestycji, kapitału, żeby rozkręcać duże, ciekawe przedsięwzięcia.

Sprawdzałam też, z jakimi krajami mamy najbliższe relacje handlowe. Najwięcej Polska eksportuje do RPA – głównie maszyny, urządzenia elektryczne, pojazdy. Są to też Egipt i Algieria, które z racji geograficznej bliskości są dla nas pewnie łatwiej dostępne.

 

Relacje biznesowe w Afryce – co musimy wiedzieć 

Po pierwsze: musimy pamiętać, że kultura ma znaczenie. W sensie: wartości kulturowe, wierzenia, postrzeganie świata, rozumienie tego, jak płynie czas, czym są relacje biznesowe. To wszystko ma ogromne znaczenie dla partnerów z państw afrykańskich.

Najważniejsze zdanie, które powinno pojawić się na początku, to: relacje w biznesie afrykańskim oparte są na zaufaniu i osobistych więziach.

Kultura pracy w wielu państwach afrykańskich opiera się na bezpośrednich kontaktach, czyli my mailem i telefonem nie ugramy na początku prawie nic. Prawdopodobnie nikt nam na maila nigdy nie odpowie. Jeżeli chcemy nawiązać relacje i chcemy inwestować albo podejmować współpracę, to wymaga to czasu i osobistych spotkań. A z tym wiążą się oczywiście koszty. Bo pamiętajmy o tym, że państwa afrykańskie są drogie.

Często słyszy się: skoro Azja jest tania, to Afryka też. Ale tak nie jest. Musimy mieć środki na zainwestowanie w bycie na miejscu i w nawiązywanie relacji, które, jeśli przejdziemy przez tę barierę, ten próg zaufania, na pewno zaczną procentować.

Ważna jest też gotowość do wysłuchania historii partnera, do zrozumienia jego potrzeb i okazania szacunku dla nich.

Absolutnie nie powinniśmy zaczynać relacji od paternalistycznego, neokolonialnego czy kolonialnego tonu, w którym wkraczamy i mówimy: „My wam powiemy, co robić. My mamy środki, mamy know-how, a wy nas słuchajcie i dzięki temu się wzbogacicie.” To absolutnie strzał w kolano.

 

Wybór partnerów biznesowych

Kolejnym ważnym aspektem jest to, żebyśmy szukali partnerów, którzy mają dobre relacje z decydentami – zarówno w sferze gospodarczej, jak i politycznej. Systemy polityczne w wielu państwach afrykańskich, nawet tych stabilnych, są hybrydowe – to znaczy, że nie są w pełni demokratyczne. To oznacza, że istnieje wiele powiązań klientelistycznych, a granica pomiędzy decydentami politycznymi a biznesem bywa bardzo rozmyta. To oczywiście niesie ze sobą pewne negatywne konsekwencje, ale z drugiej strony: jeśli chcemy budować relacje biznesowe warto współpracować z kimś, kto ma dostęp do decydentów politycznych, potrafi przyspieszyć biurokratyczne procedury i jest prężnie działającym aktorem na rynku. Dzięki temu zyskujemy na czasie i zwiększamy szanse na sukces, czyli na powodzenie naszych strategii. Takich partnerów wyszukujemy najczęściej przez ambasady. Nie w każdym kraju afrykańskim działa polska ambasada, ale jeśli jej nie ma, to z pewnością znajdziemy jedną w regionie.

 

Spotkania w Ambasadach

Ambasady bardzo często organizują spotkania z Polonią, uczestniczą w konferencjach, reprezentują nasz kraj i bardzo chętnie wspierają polski biznes. Na przykład strategia Go Africa powstała bodajże około 2013 roku. Była związana właśnie z tym, że podczas Kongresu Ekonomicznego w Katowicach po raz pierwszy pojawił się panel dotyczący relacji Polski z Afryką. Ja również brałam w nim udział – wtedy, razem z think tankiem Polskie Centrum Studiów Afrykanistycznych, opracowaliśmy raport dotyczący możliwości inwestowania na rynkach afrykańskich. Był to impuls – pewna zachęta do tego, żeby odczarować sposób, w jaki ten kontynent jest postrzegany, i żeby zacząć inwestować w różnych sektorach. Żeby zauważyć, że nie trzeba być wiodącym graczem na rynku surowcowym – można znaleźć nisze w wielu innych obszarach.

 

Lokalne inicjatywy

Miejsca do poznania odpowiednich partnerów biznesowych to są również targi, fora, wszelkie miejsca spotkań, na których pojawiają się politycy i przedstawiciele lokalnego biznesu. Warto tam bywać i tworzyć networking, bo to właśnie wtedy zaczynamy budować relacje. I od tego trzeba zacząć – absolutnie nie od maila. To nie jest dobra strategia.

Osobisty kontakt to klucz do zaufania. A na zaufaniu opiera się biznes w krajach, które nie oferują wystarczająco wiarygodnych i neutralnych systemów formalnych, na których można by polegać.

 

Skomplikowane systemy formalne i zwyczaje

Te systemy formalne są często bardzo skomplikowane. Wymagają znajomości lokalnego prawa. Często radzi się, żeby podjąć współpracę z lokalną kancelarią, która jest dobrze zorientowana w procedurach, lukach prawnych i we wszystkim tym, co może nam się przydać. Zaleca się też korzystanie z pomocy osób zajmujących się międzykulturowością, np. poprzez treningi międzykulturowe, po to, żeby lepiej zrozumieć, co się dzieje i jak funkcjonuje dana rzeczywistość.

Są na przykład kraje, jak Tanzania, w których jednym z elementów kultury jest to, że ludzie mówią bardzo długo. My jesteśmy przyzwyczajeni do mówienia „do rzeczy”. Nie jesteśmy może aż tak konkretni jak Amerykanie, ale w porównaniu z Tanzańczykami zdecydowanie bardziej. Kompletnym brakiem szacunku będzie przerwanie osobie, która przez 45 minut opowiada o tym, jak wyobraża sobie dalszą współpracę. To bardzo ważne, żeby taką osobę wysłuchać. Ale równie ważne jest to, żeby idąc na takie spotkanie, być przygotowanym na to, co może nas spotkać – mieć świadomość, co się może wydarzyć, i umieć właściwie zinterpretować dane zachowania. Czyli: nie pomyśleć sobie, że to było „lanie wody” albo brak konkretów, tylko wiedzieć, że poprzez długą mowę okazano nam szacunek i podkreślono, że jesteśmy ważni, a ta współpraca istotna.

 

Czego unikać w kontaktach z Afryką?

Przede wszystkim stereotypowego myślenia.

Uważam, że podstawowa znajomość historii kolonialnej, warunków dekolonizacji, a także świadomość tego, z czym państwa afrykańskie mierzą się obecnie, to absolutne must have, zanim w ogóle gdziekolwiek pojedziemy.

Tej wiedzy nie zdobywamy z przewodników turystycznych. I nie zdobywamy jej z czegoś, co ogólnie nazywa się „internetem”. Zdobywamy ją z fachowej literatury.

Wspominany wcześniej Falloween to jedna z takich pozycji, ale na polskim rynku wydawniczym jest mnóstwo publikacji, które w bardzo przystępny sposób opowiadają o tej trochę alternatywnej historii. Takiej, której nie uczono nas w szkole. Bardzo ważne jest też, żeby być szczerym i uczciwym. To jest coś, co często pojawia się w relacjach i co strona afrykańska wielokrotnie podkreśla jako kluczowe.

 

Wojna o rynki afrykańskie

Państwa afrykańskie znajdują się teraz „pomiędzy”. O rynki afrykańskie toczy się rywalizacja pomiędzy Chinami a, z drugiej strony Stanami Zjednoczonymi. Choć nie wiadomo, jak to dalej będzie wyglądać, bo Trump ponownie objął prezydenturę, a dla niego państwa afrykańskie raczej nie będą priorytetem. To znaczy, pewnie będzie się angażował gospodarczo, chociażby po to, żeby zrobić na złość Chinom i zyskać dostęp do surowców naturalnych. Ale jak to konkretnie się ukształtuje, bardzo trudno dziś przewidzieć.

Obecna jest również Unia Europejska – i to może być dla nas istotna wskazówka. Niedawno podpisano porozumienie ramowe, tzw. Samoa Agreement, które reguluje szereg obszarów we wzajemnych relacjach, w tym również kwestie handlu i wymiany gospodarczej.

Myślę, że sięgnięcie po informacje oferowane przez instytucje unijne zajmujące się współpracą z państwami afrykańskimi to po prostu bezcenne źródło wiedzy.

To może być pierwszy krok do tego, żeby w ogóle obrać kierunek na współpracę i budowanie relacji.

Ważne jest, by w tej całej mozaice wielkich graczy, którzy mają chrapkę na dostęp do rynków afrykańskich i którym nie zawsze przyświecają uczciwe intencje, prezentować się jako ktoś, kto naprawdę próbuje budować biznes „jak równy z równym”, oparty na partnerstwie. Nie chodzi mi tylko o to, żeby tak się prezentować, a w kuluarach robić coś zupełnie odwrotnego. Tylko o to, żeby od razu założyć, że ta relacja będzie miała szansę powodzenia tylko wtedy, gdy faktycznie będzie oparta na partnerstwie i wzajemnym szacunku.

W związku z tym: unikamy otwartej krytyki, unikamy zachowań, które mogą zostać odebrane jako ignorancja. Unikamy również krytykowania lokalnych tradycji i lokalnej kultury. Nawet jeśli coś wyda nam się nietypowe – a zapewne tak będzie w wielu miejscach – ważne jest, by okazać temu szacunek.

 

Szacunek dla odmiennej kultury

Nie mówię o tym, że musimy to polubić, ani że musimy się zgadzać z tym, co twierdzą nasi rozmówcy na ten temat. Natomiast taka podstawowa rzecz jak szacunek jest tutaj elementarna. Ważne jest też unikanie presji czasowej, ponieważ postrzegamy czas inaczej, a w wielu kulturach afrykańskich proces decyzyjny przebiega zdecydowanie wolniej niż w Polsce.

Próba narzucenia szybszego tempa może negatywnie wpłynąć na budowanie relacji.

To są kwestie, o które szczególnie warto zadbać na początku. Później, kiedy lepiej się już poznamy, możemy pozwolić sobie na to, żeby powiedzieć wprost: „Słuchajcie, u nas to nie zadziała, musimy trochę przyspieszyć” i spróbować wpłynąć na tempo, choćby w formie żartu. Zresztą ci aktorzy biznesowi z państw afrykańskich, którzy są otwarci na współpracę międzynarodową, są też umiędzynarodowieni kulturowo. Więc są otwarci na to, by z inwestorami czy partnerami z zewnątrz pracować trochę inaczej niż na rynku lokalnym.

Z drugiej strony ten pośrednik – nasz główny kontakt, osoba, która nas łączy – może być właśnie kimś z doświadczeniem międzynarodowym. Ale swoich własnych systemów nie zmieni aż tak bardzo i nie przyspieszy rzeczy, które po prostu muszą potrwać. Nam może się wydawać, że to wszystko trwa za długo.

W bardzo wielu relacjach, i wcale nie tylko z Afryką, ale z naprawdę wieloma krajami, ta nasza polska niecierpliwość i nacisk na szybki wynik wprowadza dużo napięcia.

Niestety przynosi to efekt odwrotny do zamierzonego, jest po prostu counterproductive. To też jest wskazówka, którą ze swojej strony szczególnie podkreślam.

W kulturach afrykańskich jest też silne przywiązanie do hierarchii, oraz do kolektywizmu. Czyli jeżeli mamy grupę zaangażowaną w jakiś projekt, to decydent – lider, będzie chciał usłyszeć opinię całej grupy albo będzie chciał sam opowiedzieć jej o projekcie i wdrożyć ją w temat. Natomiast proces decyzyjny i tak będzie hierarchiczny. Czyli będzie zdecydowanie powolniejszy, bo będzie musiał przejść przez wszystkie szczeble – tak, aby uwzględnić pewien porządek rzeczy, który jest postrzegany jako naturalny i korzystny. To z kolei na pewno wpłynie na czas odpowiedzi na naszą wiadomość czy na moment podjęcia decyzji.

 

Tanzania – afrykański magnes

Takim największym magnesem jest dla mnie Tanzania – i nie wytłumaczę Ci tego racjonalnie. Nie wiem dlaczego. Podróżowałam w czasie studiów po różnych państwach afrykańskich. To były po prostu podróże. W ich trakcie zaczęłam się zastanawiać, co ja właściwie chciałabym robić z tą Afryką. Szybko zorientowałam się, że nie chciałabym prowadzić bloga, nie chciałabym robić zdjęć, nie chciałabym zajmować się nią w ten sposób.

Później, przez bieg różnych okoliczności, ale też przez spotkanie z Polskim Centrum Studiów Afrykanistycznych, zdecydowałam się na ścieżkę naukową, w której bardzo szybko się odnalazłam. I równie szybko przyszło mi do głowy, żeby prowadzić badania w Tanzanii, dotyczące relacji społeczno-politycznych. Ten kraj jest dla mnie wyjątkowy, bo to kraj, w którym nigdy nie było konfliktu wewnętrznego ani wojny domowej.

Kiedy porównuję ogólnie atmosferę, jaka panuje na ulicach Tanzanii i innych krajów, to czuję różnicę. Moim zdaniem to bardzo życzliwe, bardzo przyjazne miejsce. Fascynujące. Wiem, że nie każdemu się podoba. Ale jest w tym coś takiego, co sprawia, że ja tam po prostu regularnie wracam. Muszę tam pobyć, a potem naładowana, z czystą głową, zresetowana, mogę wrócić do moich codziennych spraw.

Także w Tanzanii dużo rzeczy mi się udaje. To też coś, czego racjonalnie nie potrafię wytłumaczyć. Ale jest tak, że kiedy tam jestem i wymyślę sobie, że robię to, albo to, albo tamto – to po prostu się dzieje. Oczywiście przy moim wysiłku. To jest coś bardzo mglistego… ale więcej po prostu nie dodam, bo nie jestem w stanie.

 

Wskazówka dla polskich przedsiębiorców, którzy wchodzą do Afryki

Myślę, że podpowiedziałabym, żeby zainteresować się różnymi branżami – przede wszystkim technologiami, o których wspominałyśmy, czyli innowacjami technologicznymi, ale też technologiami rolniczymi i agrotechniką.

Przemysł rolniczy

Państwa afrykańskie mają ogromny potencjał rolniczy, a jednocześnie borykają się z dość dużymi niedoborami inwestycyjnymi i infrastrukturalnymi.

Więc wszelkiego rodzaju inwestycje zorientowane na wzmacnianie lokalnej produkcji to, moim zdaniem, strzał w dziesiątkę. Maszyny rolnicze, dostarczanie rozwiązań technicznych, ale też po prostu współpraca – taka bardzo partnerska, jak z każdym innym.

Przemysł modowy i tekstylia

Na początku mówiłyśmy o tym, że często zastanawiamy się, co by tam „przesłać do Afryki”, co nam już niepotrzebne. Te wysyłki ubrań, cały temat fast fashion, czyli sytuacja, w której zasypujemy wybrzeża państw afrykańskich ubraniami, śmieciami, które po prostu tam lądują, zwłaszcza na wybrzeżu zachodnim. Jest mnóstwo materiałów pokazujących, że plaże są pełne naszych ubrań, ponoszonych przez chwilę, a potem trafiających na ogromne wysypiska śmieci. One są jakoś przetwarzane, ale brakuje mocy przerobowych, żeby poradzić sobie z tą skalą.

Z drugiej strony wysyłamy w darach nasze stare garsonki z lat 90. i spodnie, których już nie nosimy, myśląc, że „trafią do ubogich” – cokolwiek to znaczy. Tymczasem one trafiają na wielkie targowiska, gdzie po prostu można je kupić. A jednocześnie wszystko to uderza w lokalny przemysł tekstylny, który kiedy już istnieje, jest naprawdę doskonałej jakości. Do tego dochodzą jeszcze inwestycje chińskie, które również mocno wchodzą w sektor tekstyliów.

Pamiętajmy o tym, że na przykład w Nigerii, w RPA, ale też w Rwandzie działają marki, które są niszowe, a jednocześnie produkują odzież często rozpoznawaną jako klasy premium. Eksportują ją na rynki europejskie i inne rynki międzynarodowe. Warto się zastanowić, czy to nie jest ciekawa forma współpracy.

Ale też uczulam, żeby nie skupiać się wyłącznie na importowaniu egzotycznych kente i wzorzystych sukien, tylko spróbować wyjść poza ten bardzo schematyczny sposób myślenia. Zobaczyć potencjał, który nie będzie zromantyzowany, zorientalizowany. Czyli taki, że Afryka to tylko kolory, wzory i folk. Bo to niekoniecznie oznacza, że mamy sprowadzać ubrania, które nam się kojarzą z Afryką. Zamiast tego warto się zorientować, co rzeczywiście się szyje w tych państwach afrykańskich i zrozumieć, że to nie zawsze ta „egzotyka”, którą przywozimy sobie z wakacji w Egipcie. Mam tu na myśli to, że ten potencjał jeśli chodzi o rynek tekstylny jest znacznie szerszy.

 

Afryka trochę jak Polska

Postawię jeszcze z mojej strony kropkę nad i. Ostatnio pracowałam przy projekcie, gdzie z Europy Zachodniej przyjechało sporo ludzi do Polski, tutaj do Wrocławia. Na koniec ich wizyty odbywały się krótkie rozmowy i Ci goście mówili zdziwieni: tu w Polsce macie to, macie tamto, tu jest rozrywka, tu są sklepy, tu są centra handlowe, tu jest kręgielnia na 200 osób, tu jest coś tam jeszcze. Ja na to mówię: no pewnie, a jak inaczej ma być? I wtedy zdałam sobie sprawę, że oni myślą o Polsce sprzed 40-50 lat, kiedy ludzie z Polski jeździli do nich pracować za grosze. My też tak często myślimy o Afryce. A więc aktualizujmy naszą wiedzę na temat Afryki i jej państw!

Bardzo jestem wdzięczna za tą rozmowę, która nas pobudza właśnie do tego kroku.

 

Dziękuję!

 

Photo by Kyle Glenn on Unsplash

Img
Nie przegap nowych treści! Bądź zawsze O Krok Do Przodu
Zapisz się na mój newsletter i otrzymuj powiadomienia o nowych artykułach i podcastach. Nie zapomnij potwierdzić subskrypcji klikając w maila, którego ode mnie dostaniesz - dopiero wtedy naprawdę znajdziesz się wśród odbiorców :-)

Skomentuj podcast

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*