Dziś rozmawiamy o Czechach i o współpracy z Czechami. Powstaje pytanie, czy rzeczywiście o tych naszych sąsiadach zza południowej granicy tak dużo wiemy, jakbyśmy chcieli albo nawet jakbyśmy potrzebowali, współpracując razem w biznesie. Jestem zachwycona faktem, że mogę rozmawiać na ten temat z Dominiką Szymańską-Kubalec, która poznała Czechów od podszewki, doświadczyła ich na własnej skórze i na dodatek nadal się na to świadomie decyduje.
Czego dowiesz się z tego odcinka:
- Co Czesi myślą o Polakach
- Co to takiego „Pepiki”?
- Co wspólnego mają ze sobą Polacy i Czesi?
- Co nas może zaskoczyć we współpracy z Czechami
- Czeskie podejście do konfliktów
- Role kobiet i mężczyzn w życiu prywatnym i w biznesie
Gdy będziesz słuchać tego odcinka, pomyśl o osobie, która też wysłuchałaby go z korzyścią dla siebie lub swojego zespołu i podziel się linkiem do nagrania.
Podziel się swoimi przemyśleniami – tutaj na portalu, lub na naszym profilu na LinkedIn.
Zapraszam Cię do zapisania się na newsletter i obserwowania profilu na LinkedIn. Subskrybuj też kanał O Krok Do Przodu na wybranej platformie i dziel się ze znajomymi.
Materiały i źródła wymienione w odcinku
- Profil Dominiki Szymańskiej na LinkedIn
- Podcast OKDP 040: Jak rozmawiać z Niemcami? Tylko konkret!
- Podcast ASA 010: Egypt. The Joy of Relationships
- Książki „Zrób sobie raj” i „Gottland” Mariusza Szczygła
Co Czesi myślą o Polakach
Czesi podchodzą do nas z dwóch perspektyw. Z jednej strony jesteśmy dla nich po prostu tym gigantycznym, dziwnym krajem na północy, który ma z nimi dość skomplikowaną historię. Rok ’68 i Układ Warszawski to dla wielu wciąż bolesne tematy. Podobnie jak wydarzenia z ’38, kiedy to, gdy Czesi mieli już pierwsze starcia z III Rzeszą, my zajęliśmy część ich kraju, próbując odebrać im część ziemi. Dla niektórych to wciąż dość świeże.
Czesi nie do końca rozumieją naszą bliskość z religią – to jest dla nich zaskakujące. Mają obraz Polaków jako bardzo tradycyjnych, chodzących do kościoła, głęboko wierzących, a jednocześnie doskonałych w biznesie. Nie wiem, czy wiesz, ale kilka lat temu czeski T-Mobile wypuścił reklamę, w której Czech spotyka Polaka na granicy. Polak nagle rozchyla kurtkę, a tam zegarki, telefony – wszystko na sprzedaż. To pokazuje, że Czesi widzą nas jako ludzi przedsiębiorczych, potrafiących sprzedać wszystko, zorganizowanych i proaktywnych.
W rozmowach o aktywności i podejściu do życia Czesi często zauważają, że Polacy są bardziej proaktywni – potrafimy zawalczyć o swoje, nie poddajemy się. Jest w tym pewna nutka podziwu, bo oni sami siebie tak nie widzą. Ich doświadczenia historyczne nie wskazują na otwarte przeciwstawianie się normom czy trudnym sytuacjom. W ich postrzeganiu nas jest więc trochę sympatii, trochę obawy, a trochę podziwu – to taka duża mieszanka.
Co to takiego „Pepiki”?
Sprawa jest dość prosta. Przez bardzo długi czas – choć dziś już trochę mniej – jednym z najpopularniejszych imion w Czechach było imię Józef. W Czechach na Józefa nie mówi się „Józek”, tak jak u nas, zwłaszcza w odniesieniu do dzieci, lecz „Pepa”.
Stąd właśnie wzięło się określenie „Pepiki” – od imienia Pepa, czyli Józefa. Z pewnością wiele osób słyszało „jeden Pepa, drugi Pepa”. Mam wrażenie, że to podobnie jak z Janem, na którego w Czechach mówi się „Honza” w codziennych sytuacjach. Najprawdopodobniej, kiedy Polacy często podróżowali do Czech, spotykali tam wielu „Pepów”, co z czasem przerodziło się w ogólne określenie Czechów jako „Pepiki”.
Co mamy ze sobą wspólnego?
Podobny język
Oczywiście język – ta bliskość językowa jest bardzo ważna. W różnych analizach można znaleźć informacje, że około 40% słownictwa w naszych językach jest właściwie identyczne. Dzięki temu każdy, kto był w Czechach (a nawet ten, kto nie był) powinien mieć świadomość, że niektóre słowa mogą mieć zupełnie inne znaczenie. Na przykład jeśli w Czechach powiemy, że czegoś „szukamy”, możemy wywołać zdziwienie, bo to słowo ma tam inne znaczenie. Podobnie jest z określeniem „czerstwy chleb” – u nas oznacza stary i suchy, a w Czechach świeży. Mamy więc sporo tzw. false friends, czyli słów brzmiących podobnie, ale oznaczających coś zupełnie innego.
Historia i bliskość kulturowa
Jednak łączy nas nie tylko język, ale także wspólna historia i bliskość kulturowa. Widać to chociażby w testach kulturowych, które trzeba zdać przy ubieganiu się o czeskie obywatelstwo. Oprócz egzaminu językowego kandydat musi zaliczyć również test przypominający nasz WOS – obejmujący nie tylko kwestie polityczne i prawnicze, ale też geografię i kulturę. Byłam zaskoczona, jak wiele tematów z zakresu historii i kultury jest dla Polaków naturalnie zrozumiałych. Właściwie nie trzeba się do tego specjalnie przygotowywać, trzeba jedynie poznać strukturę parlamentarną, system sądownictwa i inne aspekty formalne. Natomiast jeśli chodzi o historię i kulturę, to dzięki naszej wspólnej przeszłości oraz licznym wymianom między Polakami i Czechami, te tematy są dla nas niemal intuicyjne.
Co więcej, nawet rozmowy o historii mogą prowadzić do pogłębionych dyskusji, ale nikt nikomu nie musi tłumaczyć, czym było życie za żelazną kurtyną czy pod zaborami. To jest dla obu narodów jasne i oczywiste. Oczywiście są pewne różnice w perspektywie, ale te drobne elementy sprawiają, że pierwsze spotkania między Polakami a Czechami przebiegają dość naturalnie. Zawsze znajdzie się jakiś wspólny temat do rozmowy.
Gościnność
Chociażby podejście do gościnności. W Polsce mamy powiedzenie „gość w dom, Bóg w dom” – może nie w tak dosłownym znaczeniu, ale jednak zawsze na stole pojawi się jedzenie i prawdopodobnie alkohol. Polacy i Czesi mają podobne podejście do gościnności i tego, jak należy przyjąć gościa. To jeden z tych elementów, które ułatwiają nam zarówno pierwsze spotkania, jak i dalsze relacje, zarówno prywatne, jak i zawodowe.
Przynależność regionalna
W znacznie większym stopniu niż u nas Czesi odczuwają przynależność regionalną wewnątrz swojego kraju. Faktycznie czują, skąd pochodzą, i nie można osobie z Moraw powiedzieć, że jest Czechem. Oni nie uważają się za Czechów – oni są z Moraw, i dla nich ta sprawa jest bardzo klarowna.
Podczas rozmów w Pradze można spotkać ludzi z różnych części Czech, a także z innych krajów, ale przynależność lokalna nadal ma duże znaczenie. To, czy ktoś pochodzi z Moraw Północnych czy Południowych, nie jest tylko kwestią geograficzną – to także sposób myślenia, pewien wewnętrzny kod, który określa, kim naprawdę jesteś. Może ktoś pochodzi z Szumawy, a może z pogranicza czesko-polsko-niemieckiego, które również ma swoją specyfikę. Czesi doskonale to identyfikują i rozpoznają między sobą.
Jeśli ktoś spędzi w Czechach więcej czasu, zacznie zauważać te różnice również w języku i akcencie. Szczególnie na północnych Morawach mówi się inaczej niż w pozostałych częściach kraju – wchodzą tam regionalizmy, ale zmienia się też akcent. Na południowych Morawach jest on z kolei zupełnie inny. Im dłużej tam przebywasz, tym bardziej odkrywasz, jak silna jest ta przynależność lokalna. Zresztą wielu Czechów, nawet jeśli wyjedzie do Pragi na studia, często wraca później do swojego rodzinnego regionu.
Ta przynależność ujawnia się w języku, kulturze i sposobie postrzegania siebie nawzajem – a nawet w tym, jak Czesi ze sobą rozmawiają. Gdy spotka się ktoś z Moraw Północnych i ktoś z Moraw Południowych, to często żartują ze swoich różnic. „Ty jesteś z północy? U was wszystko na twardo!” – północ to region przemysłowy, bliski Śląskowi, gdzie przez lata ciężko pracowano i życie bywało surowe. Z kolei Południowe Morawy to kraina wina i winnic, gdzie jest cieplej, a krajobraz przypomina południową Europę. Te różnice widać w sposobie komunikacji, w tym, jak Czesi świętują, jak wchodzą w interakcje z innymi ludźmi.
Co nas może zaskoczyć we współpracy z Czechami
Struktury z nutką swobody
Pierwszą rzeczą, która może nas zaskoczyć, jest to, jak bardzo Czesi są ustrukturyzowani. Wpływ na to miały lata pod panowaniem austriackim, współpraca z Niemcami, a także doświadczenia z Austro-Węgier. Przez około 500 lat znajdowali się głównie pod wpływami Austrii i dawnych Prus, co wyraźnie odcisnęło się na ich kulturze organizacyjnej. Struktura jest dla nich istotna, a podejmowanie działań w sposób chaotyczny i spontaniczny nie jest mile widziane. Czasami sami mówią, że Polacy potrafią „wejść i wymyślić coś na poczekaniu”, że nasza kreatywność jest bardzo silna. Może coś w tym jest? W Czechach natomiast czuć większą strukturę – choć mniej niż w Austrii czy Niemczech, gdzie organizacja jest jeszcze bardziej rygorystyczna.
Mam wrażenie, że w Czechach spotyka się słowiańska swoboda z niemieckim podejściem do porządku.
To pewna kombinacja struktury i kreatywności. Jednak jeśli idziemy na spotkanie biznesowe, to punktualność jest kluczowa. Nie można się spóźniać, a jeśli już, to konieczne jest wcześniejsze poinformowanie o tym. Wśród znajomych to nieco bardziej elastyczne, ale w biznesie – bardzo istotne. Tak samo jest ze strukturą rozmów. Czesi lubią wiedzieć, o czym będą rozmawiać, w jaki sposób, kto przyjdzie, dlaczego i po co. Niby oczywiste zasady biznesowe, ale dla nich bardzo ważne, aby wszystko było jasno określone i przewidywalne.
Polacy często działają bardziej spontanicznie, nawet w biznesie czy podczas szkoleń. „Dobra, mam plus-minus wizję, jedziemy z tym” – takie podejście daje nam dużą elastyczność i możliwość odkrywania nowych rzeczy na bieżąco. Natomiast Czesi wolą jasny proces i określone oczekiwania. To wyraźnie widać w biznesie i warto mieć to na uwadze.
Dokumentacja i uporządkowanie pracy
Czesi są również bardziej skrupulatni w prowadzeniu dokumentacji. W Polsce często jesteśmy świetni w otwieraniu biznesu i jego prowadzeniu, ale późniejsza organizacja dokumentacji czy podsumowań bywa problematyczna. Czesi z kolei zawsze coś zapiszą, choćby minimalnie. Tam, gdzie Polak pomyśli „a, kiedyś napiszę”, Czech przynajmniej to spisze. Być może samo prowadzenie projektu nie zawsze jest bardziej uporządkowane, ale proces dokumentowania już tak.
Kiedy pracowałam z firmami produkcyjnymi, zauważyłam, że w Czechach dokumentacja zazwyczaj już istnieje. Może nie zawsze w najlepszej formie, ale przynajmniej jest dostępna i wiadomo, że się do niej wróci. W Polsce częściej słyszałam: „Dokumentacja? Jaka dokumentacja? No mieliśmy ISO, może ktoś coś znajdzie…”, ale żeby było to łatwo dostępne w codziennej pracy? Niekoniecznie.
Podobnie jest z ustalaniem zasad komunikacji. W Czechach częściej spotykam się z tym, że od razu określa się, jak będą wyglądały kontakty – czy będziemy dzwonić raz w tygodniu, czy ktoś odezwie się na e-mail lub telefon, jeśli będzie coś pilnego. Natomiast w Polsce często bywa tak, że przez długi czas jest cisza, a potem nagle ktoś wpada z wiadomością: „Słuchaj, mamy projekt… na wczoraj”. W Czechach taka sytuacja zdarza się rzadziej – tam większy nacisk kładzie się na planowanie i komunikację z wyprzedzeniem.
Praca vs. czas wolny
Czesi nie lubią pracować po godzinach i uważają, że Polacy pracują zdecydowanie za dużo. Często patrzą na nas z pewnym zdziwieniem, że poświęcamy pracy aż tyle czasu. Oczywiście w korporacjach czy na produkcji sytuacja może być inna, ale jeśli ktoś pracuje od 9 do 17, to o 14:00 w piątek lepiej do niego nie dzwonić – szczególnie w Pradze. O tej porze zaczynają się największe korki wyjazdowe, bo większość Czechów ma swoją „chatu”, czyli dom letniskowy poza miastem.
Czesi mają ogromną więź z naturą. Lubią spędzać czas na świeżym powietrzu, w górach, nad rzeką. Ich „chaty” to często projekty na wieczne „nigdy” – coś zawsze się dobudowuje, remontuje, ale to właśnie tam odbywa się ich życie poza pracą. I co ciekawe, czeski hymn narodowy nie mówi o wojnie czy walce o niepodległość, lecz o… naturze. Pierwsze słowa to „Gdzie jest mój dom? Gdzie są moje pola, lasy i szumiące rzeki”. Ta bliskość z przyrodą jest dla nich naprawdę istotna.
Podejście do konfliktów
Podejście Czechów do napięć i konfliktów może znacząco różnić się od polskiego. Widać to zarówno w życiu społecznym, jak i w codziennej pracy czy biznesie. Czesi kierują się zasadą: „Nie wchodź w konflikt, dopóki naprawdę nie musisz”. Można się wręcz śmiać, że stosują starą korporacyjną regułę: „Nie podnoś głowy, bo może wcale nie trzeba – samo przejdzie”. Często czekają, aż konflikt się po prostu rozwiąże lub wygaśnie. Problem w tym, że może on w tym czasie narastać – wiele rzeczy dzieje się po drodze, ale nikt go nie dotyka, dopóki sytuacja nie stanie się naprawdę krytyczna. Dopiero gdy sprawy są „na ostrzu noża”, dochodzą do wniosku, że trzeba działać. Wtedy następuje głęboki debriefing, który często oznacza sięganie daleko wstecz, nie tylko kilka tygodni, ale czasem lat, aby odkopać przyczyny konfliktu i wszystkie nagromadzone napięcia.
W relacjach biznesowych Czesi często postrzegają Polaków jako tych, którzy działają szybko i emocjonalnie. Gdy tylko pojawia się problem, chcemy od razu go omawiać, analizować, a czasem nawet się pokłócić. Mamy bardziej południowy temperament, czasem przypominamy wręcz włoską rodzinę. Czesi w takiej sytuacji raczej się wycofują, bo dla nich „to jeszcze nie jest ten czas” – skoro coś nie wymaga natychmiastowej reakcji, to po co w ogóle to ruszać?
Konflikty społeczne i protesty
To podejście widać również w życiu publicznym. W Polsce protesty i strajki zdarzają się często – można wręcz powiedzieć, że strajkowanie to nie tylko wyraz sprzeciwu, ale też forma społecznej mobilizacji i spotkania. Dla Czechów wyjście na ulicę oznacza, że sprawa jest naprawdę poważna.
Czesi z podziwem patrzyli na protesty Polek po zmianie prawa aborcyjnego – uznali, że jesteśmy butni i waleczni, że jeśli coś nam się nie podoba, to się postawimy. Oni sami nie mają takiego podejścia. Czekają, obserwują, analizują. Ale kiedy już wychodzą na ulice, to znaczy, że sytuacja jest naprawdę krytyczna.
Przykładem może być wielki protest sprzed kilku lat, kiedy do Pragi zjechało około pół miliona ludzi, by wyrazić sprzeciw wobec wątpliwych zmian w prawie. W 10-milionowym kraju oznaczało to, że 1/20 społeczeństwa postanowiła osobiście zamanifestować swój sprzeciw. To był wyraźny sygnał, że sytuacja stała się dla Czechów nie do zaakceptowania.
Czeska strategia – czekaj, aż to naprawdę będzie problemem.
Czesi nie przejmują się drobnymi rzeczami. A nawet jeśli się przejmują, to nie okazują tego na zewnątrz. Często wolą przeczekać sytuację, niż działać pochopnie. Ich podejście do konfliktów jest bardziej strategiczne i wyważone. Nie oznacza to, że unikają ich zupełnie – po prostu działają dopiero wtedy, gdy naprawdę muszą.
Co zrobić jeśli konflikt narasta?
Na pewno spotkanie indywidualne, szczególnie jeśli konflikt dotyczy współpracy między zespołem polskim a czeskim. Absolutnie nie należy tego robić na forum, publicznie. Choć może się to wydawać podstawową zasadą w zarządzaniu konfliktami czy dawaniu feedbacku, w przypadku Czechów ma to szczególne znaczenie.
Czesi, podobnie jak inne narodowości, mogą krytykować siebie wewnętrznie, ale jeśli to my zaczniemy ich krytykować, natychmiast się przed tym obronią, co może tylko zaostrzyć konflikt. Dlatego zamiast oceniać, warto skupić się na opisie sytuacji i wybrać odpowiednią formę rozmowy.
Najlepszą strategią jest spokojna, bezpośrednia rozmowa w cztery oczy. Można powiedzieć: „Może mi się wydaje, ale w tej i tej sytuacji zareagowałeś w taki sposób. Powiedz mi, o co tak naprawdę chodzi, bo mam wrażenie, że coś się dzieje, ale mogę się mylić. Mamy różnice kulturowe, więc chciałbym to lepiej zrozumieć.”
Takie łagodne podejście daje drugiej stronie przestrzeń do wyjaśnienia sytuacji i zmniejsza ryzyko eskalacji. Warto też unikać oficjalnych, formalnych spotkań. Lepiej rozmawiać w bardziej swobodnych warunkach, np. przy kawie.
Czas i budowanie relacji
Nie zawsze uzyskamy odpowiedź na pytania od razu. Może się zdarzyć, że przy pierwszym i drugim spotkaniu rozmówca nie będzie chciał nic powiedzieć. Ale jeśli spotkamy się po raz trzeci, np. przy piwie w pubie (nawet bezalkoholowym), rozmowa może potoczyć się zupełnie inaczej.
Dobrym momentem na rozmowę może być również obiad o godzinie 11:00 lub najpóźniej o 12:00 – co dla wielu Polaków jest kulturowym szokiem, bo w Czechach obiad jada się znacznie wcześniej niż u nas. Spotkanie w swobodnej atmosferze pomaga przełamać dystans i zbudować zaufanie, co jest kluczowe w rozwiązywaniu konfliktów.
Role kobiet i mężczyzn
Warto wspomnieć, że mogą pojawić się nieporozumienia dotyczące ról kobiet i mężczyzn. W Polsce często zakładamy, że skoro Czechy to kraj w dużej mierze ateistyczny, to oznacza to również dużą równość płci. Nic bardziej mylnego. Sytuacja zmienia się, szczególnie w Pradze, gdzie w ciągu ostatnich kilkunastu lat nastąpiło wiele zmian.
Czesi nadal w dużym stopniu opierają się na tradycji. Religia nie ma tu takiego znaczenia, ale tradycyjny podział ról między kobietami a mężczyznami – owszem.
Kobieta, która asertywnie zaznacza swoje granice, może w oczach niektórych Czechów (zwłaszcza starszych) zostać odebrana nie jako pewna siebie i stanowcza, ale jako agresywna i zbyt dominująca. To nie jest oczywiście reguła absolutna, ale może się zdarzyć. Co więcej, Czesi nigdy nie powiedzą tego wprost, bo często nawet nie uświadamiają sobie, jak głęboko zakorzenione mają tradycyjne podejście do ról płciowych. Nie zastanawiają się nad tym, co jest „męskie” czy „kobiece” – po prostu przyjmują to jako naturalny porządek rzeczy.
Tradycyjny podział ról
Dla mnie to był prawdopodobnie największy szok kulturowy, bo podobnie jak wielu Polaków, zakładałam, że skoro Czechy to kraj ateistyczny, to powinno tu panować duże poczucie równości. Dopiero z czasem odkryłam, że owszem, kobiety są aktywne zawodowo, można wręcz powiedzieć „kobiety na traktory”, ale jednocześnie funkcjonuje bardzo silny model kobiety-matki, kobiety-żony. W Czechach często małżeństwo zawierane jest dopiero wtedy, gdy pojawia się dziecko, co pokazuje pewien luz w podejściu do formalizacji związku. Jednak niezależnie od tego, czy związek jest sformalizowany, czy nie, tradycyjny podział ról pozostaje bardzo silny.
Zauważyłam, że najszczęśliwsze czeskie związki to te, w których obie strony mają podobne podejście – albo stawiają na równość, albo wchodzą w klasyczny model, gdzie podział ról jest jasny i nie wymaga tłumaczenia. W biznesie może to jednak prowadzić do nieporozumień.
Kobiety w biznesie
Polki często są odbierane jako zbyt dominujące, mimo że w polskim kontekście po prostu zaznaczają swoje granice.
Jesteśmy dynamiczne, przedsiębiorcze, idziemy do przodu – ale nie zawsze zdajemy sobie sprawę, jak duża to różnica kulturowa. Dopiero patrząc na sytuację w innych krajach, można zauważyć, że w Polsce kobiety dobrze poukładały sobie swoje role zawodowe. Oczywiście nie dotyczy to każdej branży i każdej firmy, ale w dużych organizacjach sytuacja wygląda naprawdę nieźle.
Zrozumiałam to dopiero po przeprowadzce do Czech. Mój mąż często żartuje, że jego czescy koledzy podziwiają go za to, że udało mu się „ujarzmić Polkę”. Dokładnie tego słowa używają. W ich oczach Polki są jak żywioł – nie da się go ujarzmić do końca, ale trzeba umieć z nim pracować. To nie jest rzeka, którą można ujarzmić i przekierować w jedno konkretne koryto, ale można się na niej utrzymać i płynąć z jej nurtem, znajdując odpowiednie sposoby na współpracę.
W biznesie to może nam pomagać, bo Polacy i Polki są postrzegani jako dynamiczni i proaktywni. Czesi często lubią z nami pracować, bo „tu się dzieje”. Może to powodować konflikty, ale nasza przedsiębiorczość i szybkość działania są odbierane również bardzo pozytywnie. Warto jednak zwracać uwagę na dynamikę relacji między kobietami a mężczyznami i nie dać się zaskoczyć sytuacjom, w których np. ktoś powie: „Panowie idą na spotkanie, a panie wracają do domu, żeby ugotować kolację”.
W mniejszych miejscowościach nie jest to wcale nietypowe – kobiety po pracy faktycznie wracają do domu, by zająć się rodziną, podczas gdy mężczyźni kontynuują rozmowy biznesowe w pubie. Warto mieć tego świadomość i nie dać się temu zaskoczyć.
Na koniec
Po tej rozmowie czuję się jeszcze bardziej zaciekawiona i darzę Czechów jeszcze większą sympatią. Myślę o polsko-czeskich projektach – żeby było ich jak najwięcej. Mam nadzieję, że będziemy potrafili sięgać do siebie nawzajem i wykorzystywać nasz wspólny potencjał gospodarczy – jako sąsiedzi, jako osoby pracujące w tych samych organizacjach.
Jednocześnie chciałabym zaapelować do naszych słuchaczy – jesteśmy podobni, ale nie tacy sami. Mamy inną historię, inną mentalność, choć na szczęście wiele nas łączy, co pozwala budować dobre relacje. Szanujmy jednak także nasze różnice i bądźmy ich świadomi.
Dziękuję!
Photo by Martin Krchnacek on Unsplash
Skomentuj podcast