Na setny odcinek – Moniki wspominki, radostki, opowieści - OKDP 100

Monika Chutnik
Na setny odcinek – Moniki wspominki, radostki, opowieści

W tym odcinku będę po prostu dzielić się z wami moimi odczuciami, przemyśleniami, refleksjami.

Po pierwsze opowiadam o tym, jak się wzięłam za ten podcast i jak to się wydarzyło. Jak się przygotowywałam do tego, żeby wystartować. Po drugie, próbowałam wybrać dla Was moje ulubione odcinki. Tych odcinków jest sporo, więc to jest duża sekcja tego nagrania. Ale myślę, że fajna. Jeśli lubicie ten kanał to być może wyłapiecie jakieś perełki. Potem opowiadam o tym, z czego się cieszę, jakie napotykam wyzwania, jakie dylematy. A na samym końcu, jakie mam pragnienia i marzenia względem tego podcastu.

 

Czego dowiesz się z tego odcinka:

  • Jakie były początki podcastu O Krok Do Przodu
  • Które odcinki są Moniki ulubionymi
  • Co przynosi radość kiedy nagrywa się podcast
  • Jakie są główne wyzwania i dylematy podcastowania
  • Jakie są Moniki pragnienia i marzenia w związku z tym podcastem

 

Gdy będziesz słuchać tego odcinka, pomyśl o osobie, która też wysłuchałaby go z korzyścią dla siebie lub swojego zespołu i podziel się linkiem do nagrania.

 

Podziel się swoimi przemyśleniami – tutaj na portalu, lub na naszym profilu na LinkedIn.

Zapraszam Cię do zapisania się na newsletter i obserwowania profilu na LinkedIn. Subskrybuj też kanał O Krok Do Przodu na wybranej platformie i dziel się ze znajomymi.

 


Moje ulubione i polecane odcinki

 

Moje ulubione odcinki:

 

Odcinki na tudne tematy

 

Pożyteczne i eksperckie odcinki

 

Odcinki inspirujące i otwierające głowę

 

Odcinki o współpracy międzykulturowej

O współpracy z: Niemcami, Meksykanami, Francuzami, Brytyjczykami, Holendrami, Czechami, Turkami, Ukraińcami, Indusami, Duńczykami, Afryką …

 


 

Czy podcast to coś dla mnie? 

Ja bardzo długo o myślałam o podcaście. Wiedziałam, że potrzebuję znaleźć dla siebie jakiś środek wyrazu. Wiecie, że pracuję w edukacji, w szkoleniach – warsztaty, praca z ludźmi, taka działalność edukacyjna… A może lepszym słowem będzie: rozwojowa. To jest to, w czym pracuję na co dzień, w czym działa moja firma, w czym obracam się od tylu lat.

Miałam taką potrzebę, żeby znaleźć jeszcze jakiś kanał – możliwość dzielenia się moimi przemyśleniami, spostrzeżeniami, albo po prostu wzmacniania tematów, które uważam za wartościowe. Długo myślałam nad podcastem – czy to na pewno będzie to. Nawet jak już poczułam, że rzeczywiście łatwiej jest mi mówić niż pisać, to…

Na jakimś spotkaniu poznałam dwóch panów. Mówię im o tym, że myślę o prowadzeniu podcastu. A oni na to: „Solo? Nuuuda. My prowadzimy we dwóch, bo w podcaście chodzi o rozmowę.” To było wiele lat temu. Ja wtedy jeszcze za bardzo się na podcastach nie znałam, nie miałam doświadczenia. Wzięłam to sobie bardzo do serca, bo na początku myślałam, że będę po prostu opowiadać o różnych rzeczach, komponować moje odcinki sama. Ale to ich stwierdzenie kompletnie mnie rozłożyło. I długo się jeszcze nad tym wszystkim zastanawiałam.

W końcu wzięłam udział w kursie Marka Jankowskiego, który pokazuje, jak prowadzić podcast. Bardzo fajny kurs – uporządkował mi kwestie techniczne. Ale to nie było najważniejsze.

 

Mój wewnętrzny „deal” – jak postanowiłam tworzyć podcast po swojemu

Najważniejszy był taki mój deal – umowa sama ze sobą. Wtedy mój starszy syn chodził jeszcze do przedszkola. Ja, odprowadzając go, szłam do biura dłuższą drogą – nad brzegiem rzeki. I właśnie wtedy często rozmyślałam o tym podcaście.

Na przykład zastanawiałam się nad klątwą siódmego odcinka. Ponoć taka istnieje – wiele osób zaczyna podcast z entuzjazmem, w inspiracji. Robią odcinek pierwszy, drugi, trzeci, czwarty… Dochodzą do siódmego i potem jakoś ten początkowy impet się rozchodzi. Ja nie chciałam iść tą ścieżką. Najważniejszą rzeczą, nad którą się wtedy zastanawiałam, było: czy w ogóle zaczynać – i jeśli tak, to w jaki sposób mogłabym utrzymać długi horyzont czasowy mojego działania. To było dla mnie ważniejsze niż po prostu spróbować i zobaczyć, jak pójdzie.

Chciałam, żeby to było coś trwałego.

Dlatego zajęło mi to sporo rozmyślań. A najważniejszy – wydaje mi się – był właśnie ten deal, który zawarłam sama ze sobą. A mianowicie taki: że będę robić ten podcast tak, jak mam ochotę i wtedy, kiedy mam ochotę. Ochotę, czyli także energię.

 

Nie muszę podążać za algorytmami

Wiecie, wśród podcasterów dużym tematem jest zdobywanie followersów, liczby odsłuchań… Trochę jak na różnych kanałach, gdzie ludzie wręcz konkurują ze sobą. Są różne tipy, wskazówki. Na przykład: „publikuj regularnie, co tydzień”, „utrzymuj kontakt z publicznością”, „algorytm cię wynagrodzi”. I to wszystko tworzy ogromną presję.

Pamiętam, jak wtedy słuchałam podcastu Marka Jankowskiego „Mała Wielka Firma”. Przesłuchałam całe sto pierwszych odcinków, jeden po drugim. Dla mnie to było wyzwanie – słuchać tak intensywnie. Marek publikował co tydzień! A co dopiero nagrywać… Dla mnie to wydawało się zbyt dużym obciążeniem.

Dlatego mój deal ze sobą brzmiał: OK, wszystko wedle chęci i możliwości. Nic na siłę. Robię to, bo chcę. Robię to dla przyjemności. I ten deal towarzyszy mi do dzisiaj.

Myślę, że dzięki temu doszłam do odcinka numer 100. Miałam okresy — jak ja to nazwałam — „zatwardzenia podcastowego”, kiedy ani, ani… nijak mi nie szło do przodu, nie miałam na to energii. A mam też ostatnio taki okres, kiedy robię dużo, naprawdę dużo nagrań. Jest teraz taki okres twórczy. Myślę, że warto to złapać. Ja wiem, że później przyjdzie okres, kiedy znowu nie będę miała na to ochoty i może będzie okres ciszy. No trudno — przecież nie zamierzam się tym katować.

 

A po co w ogóle ten podcast? 

To jest ta opowieść, skąd się wziął ten podcast. Ale być może nawet ważniejsze jest to, co mi w nim towarzyszy. Skłodowska-Curie jest znana z takiego cytatu: „Niczego nie należy się bać. Trzeba to tylko zrozumieć.”

Pamiętam, jak Michał Szafrański — w swoim podcaście „Jak oszczędzać pieniądze” dawał wskazówki, żeby sobie zrobić taki plan publikacji. Żeby wiedzieć, jakie odcinki będę publikować, mieć te tematy wymyślone z wyprzedzeniem. Ja tego nigdy nie zrobiłam. Ani razu.

Ja bardzo spontanicznie wybieram kolejnych speakerów. Ale to nie jest tak, że mam pomysł i on nagle się pojawia. Wręcz przeciwnie — ja czasami bardzo długo myślę o jakimś temacie i szukam odpowiedniego rozmówcy. Dopiero gdy pojawi się ktoś, kto naprawdę pasuje do tego tematu, to wiem, że to jest ten moment. Z zewnątrz może to wyglądać jak spontaniczna akcja, ale rzadko nią jest. Taka właśnie jest moja intencja — żeby tematy, które może nie zawsze są wygodne albo nie zawsze znane, po prostu trochę oswoić.

Jak spojrzycie na odcinki podcastu, to zobaczycie, że są wśród nich takie, które właśnie przybliżają różne światy. Na przykład odcinek o współpracy z Holendrami albo „Afryka to nie państwo” — czyli próba pokazania innych, może mniej znanych nam, albo tylko ogólnie znanych kultur i zwyczajów. Ale to samo możemy powiedzieć o współpracy z osobami z innego pokolenia, z osobami o odmiennej orientacji płciowej, albo z osobami, które są neuroatypowe.

W tym wszystkim chodzi o jedno: nie bać się. Poznać. Zaciekawić się. Zrozumieć.

Kiedy umawiam się z gośćmi na nagranie kolejnego odcinka, zawsze mówię im, jaki jest mój cel. A mój cel jest taki, żeby po wysłuchaniu odcinka słuchacz naprawdę poczuł, że zrobił krok do przodu. Albo że czegoś się dowiedział, coś zrozumiał. Albo nawet — że wie, jak może zrobić jakiś jeden następny krok. To jest wystarczające. Nie sądzę, żeby po jednym odcinku podcastu można było zrobić coś niezwykłego. Choć… może czasem?

 

Z każdym odcinkiem czuję przypływ energii 

Chcę wam teraz opowiedzieć, z czego się cieszę, nagrywając ten podcast. Cieszę się z tego, że to robię. Robię to, bo uważam, że to jest ważne. Robię to, bo tematy, które pojawiają się na antenie, to tematy, które mają znaczenie — dla więcej niż jednej osoby. I mój sukces jest wtedy, kiedy chociaż jedna osoba posłucha i czegoś się dowie, albo zrobi jeden następny krok. A jeśli tych osób jest kilkadziesiąt, kilkaset — no to rozumiecie mój triumf.

Czasami jestem zapraszana jako keynote speakerka na różne eventy. Ale ja już dawno nauczyłam się cenić podcast — nawet bardziej niż tę rolę. Wiem, że ona łechce ego i tak dalej, ale jeśli chodzi o realny wpływ, to uważam, że podcast daje znacznie większy impact niż keynote speech. Tu naprawdę jest bardzo dużo wartości.

Poza tym ja się bardzo dużo uczę. Mega wiedza, treści, spotkania, goście… Może osoby, które inaczej trudno byłoby mi namówić na ekspercką rozmowę. Ale wydaje mi się, że łączy nas wspólny cel. Ktoś też uważa, że coś jest ważne i też chce się tym podzielić. Ten impakt jest czymś, co mnie bardzo cieszy.

 

Wasze głosy są tak cenne!

Dlatego tak ważne są dla mnie informacje zwrotne od was. I nie chodzi tylko o takie „głaski”. Na stronie, na dole po prawej, zrobiłam sobie coś, co nazywa się „kącik chwały” — trochę tak, żeby, wiecie, pośmiać się z siebie samej. Ale nie chodzi tylko o te głaski, czyli takie podtrzymywanie mojego entuzjazmu i radości. Chodzi też o to, żeby usłyszeć, jaki ktoś miał z tego skutek. I to jest super.

 

Po polsku czy angielsku? – duże dylematy to były

Bardzo długo — między innymi przez pierwsze dwa lata — zastanawiałam się, czy robić ten podcast po polsku, czy po angielsku. Decyzja, żeby prowadzić go po polsku, była dla mnie bardzo ważną decyzją biznesową. Bo jak sobie pomyślicie, jakie projekty daje mi podcast po polsku, a jakie dawałby mi podcast po angielsku, to rozumiecie, że to są prawdopodobnie projekty zupełnie innej skali i w innym obszarze.

Ale mój cel w podcaście to nie jest wypromować siebie i załatwić sobie robotę. Mój cel to edukacja i realny wpływ. Wydaje mi się, że na globalnym rynku jest już tak dużo różnych podcastów — i to bardzo dobrych. Ja po prostu nie muszę być jeszcze jedną osobą, która dołącza. Większy wpływ osiągnę tutaj, w Polsce. Zwłaszcza kiedy nawet niektórych słów nie umiemy jeszcze dobrze przetłumaczyć na język polski. Jak choćby z tą inkluzywnością, inkluzją, włączaniem… Zawsze są jakieś problemy.

Myślę, że trzeba o tym mówić po polsku — żeby też po polsku to rozumieć.

Poza tym wiele tematów jest bardzo zależnych kulturowo. Jeżeli mówię o współpracy z Duńczykami, to nasza polska perspektywa będzie inna niż perspektywa kogoś z Włoch, kogoś z Francji, kogoś z Wielkiej Brytanii i tak dalej. Wydaje mi się, że właśnie w tej perspektywie też leży duża wartość.

Cieszę się, że mimo wszystko odpaliłam kanał po angielsku. Było mi żal, że nie mogę zapraszać gości anglojęzycznych, którzy nie mówią po polsku. Znowu kłaniają się priorytety i trudność w wybieraniu, kiedy wszystko mnie interesuje. Ale ten podcast po angielsku ma jednak drugą rangę.

Na razie po polsku jest 100 odcinków, a po angielsku dwadzieścia. Jeśli macie ochotę tam zajrzeć — to strona to: astepahead.pro. Tamte odcinki to nie są kopie naszych rozmów po polsku, tylko zupełnie inne tematy, inni goście. Chyba tylko raz albo dwa razy zdarzyło się, że jeden temat chciałam pokazać na obu kanałach.

 

Nie zawsze jest tylko różowo 

Prowadząc ten podcast, napotykam też wyzwania.

 

Każdy Gość, Gościni przynosi wartość

Na przykład takim czułym punktem jest kwestia gościa. Jak widzicie, wiele moich odcinków opiera się na współpracy z gościem, więc wybór odpowiedniej osoby jest bardzo ważny. Mam bardzo dużo pomysłów na gości.

Dostaję też zaproszenia od agencji PR-owych: Mamy tutaj panią/pana, która/który zajmuje dostojne stanowisko w dostojnej firmie i chciałaby/chciałby wystąpić u pani w podcaście. Ja się na to nie decyduję. Raz pomyślałam, że może jestem niesprawiedliwa — i postanowiłam spróbować. I wyobraźcie sobie, że ten oto dostojny gość… nie pojawił się na nagraniu. Wtedy zrozumiałam, że to nie była jego potrzeba. Ta osoba sama nie miała potrzeby, żeby o czymś opowiedzieć. To było po prostu zadanie PR-owe ze strony firmy. A ja tego nie chcę. Nie potrzebuję mieć jeszcze lepszych koneksji z jeszcze bardziej prestiżowymi firmami i tak dalej.

Uważam, że moi goście są super. Tip top. Klasa. A przede wszystkim — to ich treści są kluczowe. Dlatego z gośćmi zawsze umawiam się na odcinek osobiście.

 

Lubię gdy gramy do wspólnej bramki

Nasze odcinki w tym sensie są przygotowane, że robimy sobie taki alignment call. Dogadujemy się, zawsze informuję gościa, jaki jest mój cel na ten podcast, co ja chcę z tego odcinka, z tej rozmowy. Jestem w tym bardzo transparentna, wtedy łatwo nam grać do jednej bramki. Czasami gościowi na czymś zależy i wtedy łączymy nasze interesy — z jednej i z drugiej strony. Gość chce o czymś opowiedzieć, bo na przykład uważa, że jakiś aspekt jest ważny, ja z kolei chcę podkreślić inny. Wtedy oba te aspekty znajdują się w odcinku. To pasuje.

Czasami mam taki subtelny dylemat, kiedy gość używa pierwszych 15 minut podcastu na autopromocję. I ja wiem, że podcast czasami jest okazją do autopromocji — nie przeszkadza mi to, nawet te 15 minut, gdyby cały odcinek trwał półtorej godziny. Ale staram się, żeby odcinki trwały około 40 minut i wtedy te 15 minut to już jest lwia część odcinka. Muszę wtedy trochę ciąć i daję sobie na to pozwolenie.

Chciałabym mieć dobre treści. Ale na początku nie wiem, jak ten konkretny gość poprowadzi rozmowę. To zawsze jest taka rzecz, że jak na końcu widzę, że było dobrze, to mam ogromną radość. Wyzwaniem jest też to, kiedy gość umawia się ze mną na coś, a potem w odcinku mówi o czymś innym. Albo widzę, że się nie przygotował. Staram się wtedy trochę nadrabiać. Ale też nie biorę na siebie za dużo ciężaru, bo myślę, że po prostu pokazujemy jakiś temat. Ja pracuję pytaniami i trochę refleksją własną, jakimś odzwierciedleniem. Mogę mieć trochę danych w rękawie, ale ostatecznie w tej rozmowie gość też potrzebuje być widoczny i dać od siebie ten kawałek.

Także to nie są jakieś wielkie wyzwania.

 

Bywam wąskim gardłem

Jest kilka wyzwań od strony technicznej. Słucham każdego odcinka przed wypuszczeniem go w świat. Dlatego nie robimy live’ów, tylko podcasty, które edytujemy. Czasami na przykład usunę jakieś zdanie, bo nie wydaje mi się, żeby było korzystne, żeby ta treść pojawiła się w odcinku. Albo czasami, zupełnie szczerze mówiąc, jakieś sformułowanie czy słowo bardzo mnie koli i wtedy decyduję się je usunąć — czy to z moich wypowiedzi, czy z wypowiedzi gościa. To jest pracochłonne. Jestem zdecydowanie tym wąskim gardłem i wiem, że mogłabym jeszcze lepiej odpuszczać kontrolę, ale już tę jedną rzecz, chociaż przy tym podcaście, decyduję się robić.

Mam też dylematy na przykład takie, że teraz mówi się o tym, że wszystko jest coraz szybsze, że ten attention span jest coraz krótszy, więc może powinnam robić odcinki po 15 minut. Mogłabym prawdopodobnie się tego nauczyć. Ale ja nie wiem, czy o to chodzi. Myślę, że w takiej rozmowie z gościem, kiedy mam kogoś na pół godziny, 40 minut, jesteśmy w stanie naprawdę dobrze omówić jakiś temat. Wystarczająco dobrze — ten jeden, mały temat na jedną rozmowę. A w 15 minut możemy co najwyżej naświetlić temat, ale jeszcze mniejszy. Żeby nie stracić takiego gościa, musiałabym chyba spotkać się z nim kilka razy albo pociąć rozmowę na krótkie szorty.

Myślę, że nie muszę podążać za rynkiem albo za tym, co tak zwani „wszyscy” mówią na zewnątrz, i po prostu decyduję się na odcinki w takim formacie, jaki mi odpowiada. Mam żelazną umowę z sobą: nie przekraczam godziny. Mój najkrótszy odcinek ma chyba 27 minut. W takim mniej więcej przedziale 40 – 50 minut mieści się większość.

 

Czy dużo to źle? Myślę, że miejsce jest dla wszystkich

Jest też taki dylemat, że ta scena podcastowa zagęściła się znacząco i mogłabym sobie robić napinki wokół tego, jak się lepiej przebić, jak zyskać nowych słuchaczy. Ale wierzę w to, że dobre tematy zawsze same się obronią. Jestem też ogromnie wdzięczna za każdym razem, kiedy ktoś mnie gdzieś poleci. Kiedy na przykład napisze posta na LinkedIn: „Ej, słuchałem takiego odcinka, był mega, dowiedziałem się z niego tego czy tamtego”. Albo kiedy ktoś podeśle go koleżance czy koledze. To dla mnie jest bardzo wartościowe.

Myślę, że jeśli jest dużo podcastów w Polsce, to super. Tak powinno być. Dobra jakość, wybór. Ja też przecież słucham innych podcastów, też chcę się uczyć, inspirować. Podziwiam osoby, które prowadzą dobre odcinki. Inspiruję się dzięki nim. To jest naprawdę coś bardzo fajnego.

 

I znów: w jakim języku?

Kolejny dylemat to: czy po polsku, czy po angielsku. Czasami mam gościa, z którym mogę poprowadzić rozmowę w jednym i w drugim języku. Wtedy pojawia się znowu ta kwestia, do jakiej publiczności ten odcinek trafi. Ale wiecie, mam ze sobą ten deal, że w pierwszej kolejności — po polsku. Więc tak staram się robić.

 

Poznajcie najskrytsze pragnienia… związane z podcastem i nie tylko

Jeśli dotrwaliście do tego momentu, to macie możliwość dowiedzieć się czegoś najcenniejszego — najbardziej dla mnie prywatnego, czym rzadko dzielę się w podcaście.Jakie są te moje pragnienia, czy raczej: czego ja bym chciała, co mi się marzy?

 

Piękne uszy chcą czegoś więcej niż mielenia słów

Taka rzecz mi się marzy: Marzy mi się, żeby mój podcast był czymś więcej niż tylko gadaniem, czy rozmową. Nawet jeśli ta rozmowa jest z gościem o przepięknym głosie i wspaniale obrobiona dźwiękowo, to ja chciałabym, żeby pomiędzy poszczególnymi częściami odcinka pojawiały się akcenty muzyczne. Nie takie, które trwają pół sekundy, ale 15 sekund, a nawet pół minuty. Po to, żeby to, czego właśnie słuchamy, miało szansę zintegrować się w naszym mózgu dzięki muzyce. Żeby był moment na refleksję, a nie tylko nieustanne przetwarzanie słów. Bo myślę, że odcinek, w którym jest tylko mówienie od początku do końca, po jakimś czasie staje się zwyczajnie nudny. Ile można tego gadania słuchać?

Mi się wydaje, że trzeba to jakoś urozmaicać. No i szukam, jak Świętego Graala, takiej osoby, która będzie mi montować podcast z dźwiękiem… Myślę, że może jestem na dobrej drodze. Staramy się, w każdym razie. Może to się jakoś rozwinie.

 

Współprace i wymiany z innymi podcasterami

Chciałabym też mieć więcej, bardziej aktywnych współprac, wymian podcastowych. Wydaje mi się, że jest bardzo dużo różnych fajnych osób, które nagrywają świetne podcasty, i chętnie robiłabym z nimi takie wymiany. Dotychczas dwie osoby występowały u mnie. Ja występowałam u dwóch, może trzech podcasterów. A prawdziwą wymianę udało mi się zrobić chyba tylko raz.

Choć to też nie była taka wymiana wprost. Kiedyś zaprosiłam Malwinę Faliszewską, a po roku czy dwóch latach, kiedy zaczęła prowadzić swój podcast, zaprosiła mnie. Nie było to na zasadzie bezpośredniego „ja u ciebie, ty u mnie”, ale raczej pewien balans w efekcie.

Chciałabym mieć więcej takich dobrych współprac. Bo myślę, że osoby, które prowadzą podcasty, zwykle robią to dlatego, że mają coś do powiedzenia — albo przynajmniej myślą, że mają, tak jak ja. Wiedzą, jak to robić. Wiedzą, co to znaczy dobry odcinek. To po prostu może oznaczać dobrą jakość i wspólne dotarcie do większej liczby osób. Tak sobie myślę, że to są bardzo korzystne sprawy.

 

Blisko z Wami Słuchaczkami Słuchaczami

No i jeszcze trzeci, taki mój wielki temat…

Zastanawiam się ciągle, jak to uruchomić — jak być bardziej w kontakcie z Wami. Nie wiem, czy nazwałabym to „społeczność”, bo społeczność to już takie ogromne zobowiązanie. Takie zobowiązanie do regularności jakoś mnie przeraża. Ale jednocześnie mam na to chęć. Może potrzebuję jeszcze lepiej przemyśleć, jaki to mógłby być format.

 

Bezpieczeństwo psychologiczne: kluczowy temat

Marzy mi się, żeby — czy to zapraszając do tego grona słuchaczy, czy może właśnie poprzez firmę ETTA.Go Global — zacząć prowadzić takie prawdziwe kursy. Na przykład bardzo chciałabym już w najbliższym czasie zacząć prowadzić kursy certyfikacyjne w obszarze bezpieczeństwa psychologicznego. Wydaje mi się to absolutnie esencjonalne — w obszarze prowadzenia zespołu, w obszarze uzyskiwania wyników, w obszarze humanokracji. Może czytaliście ten bestseller — niektóre firmy przeprowadzają transformację całego swojego biznesu właśnie na jej bazie. Ja zawsze pracowałam w nurcie human to human, human centred leadership — to jest to, co jest mi bliskie. Taki jest też odcinek numer 1 mojego podcastu po angielsku: właśnie o human centred leadership. To jest ważne. Bezpieczeństwo psychologiczne.

 

MasterMind: działasz i nie ma wymówek!

Marzy mi się prowadzenie grup mastermindowych. Marzy mi się taka grupa, powiedzmy 5-7-osobowa, z którą spotykamy się w cyklu kilku spotkań. Uczestnicy tej grupy pracują — każdy nad swoim tematem — jednocześnie wspierając się wzajemnie. To może być grupa ekspertów HR, to może być grupa ekspertów L&D, ale to też może być grupa first-time leaders, albo doświadczonych liderów, albo liderów, którzy pracują nad zwiększeniem zaangażowania w swoim zespole, w swojej organizacji, albo specjalistów DEI, albo właściwie każdej innej publiczności.

Marzy mi się to dlatego, że wiem, że taka praca „po kawałku”, w dłuższej perspektywie, po prostu przynosi efekty.

Bardziej niż jednorazowe szkolenie, opłaca się seria, szereg spotkań: mniejszych, stopniowych, ale takich, po których zrobię coś małego, coś zastosuję w praktyce. Głowię się nad tym, jak to robić.

 

Piękne dla Was podziękowanie 💚

Bardzo wam dziękuję. Za to, że jesteście ze mną. Że dajecie mi sygnały, że słuchacie. Że jesteście obecni. Że podsyłacie dalej, dzielicie się, i że po prostu macie na to ochotę. Bo ja myślę, że tam, gdzie jest ochota, tam też będzie z tego jakiś fajny progres.

 

Dziękuję!

Img
Nie przegap nowych treści! Bądź zawsze O Krok Do Przodu
Zapisz się na mój newsletter i otrzymuj powiadomienia o nowych artykułach i podcastach. Nie zapomnij potwierdzić subskrypcji klikając w maila, którego ode mnie dostaniesz - dopiero wtedy naprawdę znajdziesz się wśród odbiorców :-)

Skomentuj podcast

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*